paź 27 2005

neuroprzekaźnik


Komentarze: 4

Siedzę w pokoju, przed ekranem monitora, wpatruję się w niego, częstotliwość odświeżania potencjalnych sygnałów docierających z ekranu do mego centralnego układu nerwowego jest zgodna z częstotliwością odświeżania ekranu monitora. Wynosi 85 Hz. Żadna częstotliwość odświeżania nie zapewni mi jasności spojrzenia. Tej dziwnej przestrzeni. Nie definiowalnej. Takiej jaka jest. Siedzę na krześle. Staram się coś stworzyć. Z mojej głowy wyskakują coraz to nowsze bzdury. Tylko muzyka mnie uspokaja. I tworzy coś w rodzaju melancholijnego terytorium. Ja to wszystko stworzyłem. Nazywając. Pisząc te słowa. Ale przecież nie pisząc stworzyłbym wiele innych bzdur. Zatem siedzę. I słucham. I uśmiecham się. Uśmiecham.

 

Schemat uczenia przez wgląd zapisany symbolicznie:

 

... ? O ! ...

 

ku przekroczeniu. Kiedyś mawiałem. To brzmi jakbym coś MUSIAŁ przekraczać. Coraz to nowsze cele.

I ciągle ganiam za tym pieprzonym białym króliczkiem. Tylko w innej postaci.

Pora usiąść na dupie. Oto przejaw mojej bodhiczity dla samego siebie. Współczucia dla siebie.

Może wtedy zobaczę świat takim jaki jest.

Co nie zmienia faktu, że i tak kocham was robaczki moje, które czytacie moje pragnienia J

I to bardzo.

Tak po prostu.

Samo z siebie.

Może tak właśnie niebo się podpisuje.

Może.

J

 

jerez   
28 października 2005, 01:07
...po co chcesz tworzyć cokolwiek na siłę...? nie rób tego...to będzie prawie tak,jakbyś robił coś \"pod publiczkę\",nie będzie naturalne,nie będzie częścią ciebie...a co do tej miłości...hmmm...muszę się z tym przespać... ;)
27 października 2005, 21:07
Też Cię kocham, kocurku... :>
jerez>>padaPada
27 października 2005, 20:49
ah... ty to mnie znasz misiaczku :*
padaPada
27 października 2005, 20:43
Znowu się jąderkami bawiłeś :>

Dodaj komentarz