neuroprzekaźnik
Komentarze: 4
Siedzę w pokoju, przed ekranem monitora, wpatruję się w niego, częstotliwość odświeżania potencjalnych sygnałów docierających z ekranu do mego centralnego układu nerwowego jest zgodna z częstotliwością odświeżania ekranu monitora. Wynosi 85 Hz. Żadna częstotliwość odświeżania nie zapewni mi jasności spojrzenia. Tej dziwnej przestrzeni. Nie definiowalnej. Takiej jaka jest. Siedzę na krześle. Staram się coś stworzyć. Z mojej głowy wyskakują coraz to nowsze bzdury. Tylko muzyka mnie uspokaja. I tworzy coś w rodzaju melancholijnego terytorium. Ja to wszystko stworzyłem. Nazywając. Pisząc te słowa. Ale przecież nie pisząc stworzyłbym wiele innych bzdur. Zatem siedzę. I słucham. I uśmiecham się. Uśmiecham.
Schemat uczenia przez wgląd zapisany symbolicznie:
... ? O ! ...
ku przekroczeniu. Kiedyś mawiałem. To brzmi jakbym coś MUSIAŁ przekraczać. Coraz to nowsze cele.
I ciągle ganiam za tym pieprzonym białym króliczkiem. Tylko w innej postaci.
Pora usiąść na dupie. Oto przejaw mojej bodhiczity dla samego siebie. Współczucia dla siebie.
Może wtedy zobaczę świat takim jaki jest.
Co nie zmienia faktu, że i tak kocham was robaczki moje, które czytacie moje pragnienia J
I to bardzo.
Tak po prostu.
Samo z siebie.
Może tak właśnie niebo się podpisuje.
Może.
J
Dodaj komentarz