Archiwum 24 października 2005


paź 24 2005 zaratustra mówi... comming back my little...
Komentarze (6)

Hej! Hej! Hej!

 

A oto i powrót ... mój powrót. :]  i już opisuje szybciutko czemu zamilkłem na prawie miesiąc.. Otóż, jak bozia przykazała pod postacią pani O. (ordynator), wyszedłem ze szpitala 3 października 2005 roku o godzine 13. Czy jakoś tak... no i się zaczęło. Tego samego dnia paliłem znicz na rynku, ot tak. Dla zabawy. Dla schizofrenii. Albo dla (...) < wstawić . np. pan sraczyński ( czyli hobbit. Czy wiecie ze za dzięki mrocznemu sarumanawi (lepperowi) czterosutkowy hobbit zapanował nad światem?) Potem spotkania z ziomkami od serca i spokojne piwka. Potem łikend i impreza w klubie. Narkotyki i alkohol. Oj. Jeszcze nigdy nie byłem tak pijany i naćpany. Ale pozytyw na maksa! Wszystkie doły odeszły.  Potem ( wtorek)  zalew straszny. Obudziłem się na podłodze w swoim domu,  ze strasznym kacem i obitą mordą bo mi się film urwał i walnąłem twarzą w podłogę. No ale cóż... i tak było fajnie. Potem trzeźwiałem. Potem znalazłem wspaniałe miejsce do kontemplacji (masturbacji psychicznej) własnego małego skrzywionego ego. To znaczy dach mego budynku. Jest tam zajebiście. Potem trzeźwiałem.  Potem pojechałem do wawy rozstać się z laską i od razu pognałem do pociąga z którego wysiadłem dopiero w gdyni. Po 9 godzinach jazdy i 10 godzinach przestoju na dworcu, w zimnie i zmęczony w końcu spotkałem się z druchem padapada, a potem dołączyła nas znana psychoterorystka z warszawy pani „Ula z tepsy.”  Tego samego dnia jeszcze byłem zalany w trupa, tak jak dnia następnego, > przerwa<, i następnego choć już mniej bo trza było wracać. Codziennie oczywiście były wspaniałe koncerty... prawdę mówiąc najlepsze na jakich byłem oraz Piękne morze, piękne plaże, piękne drzewa i kurwa zajebiście zimny wiatr. A i tak tańczyliśmy na plaży. Potem wróciłem. Potem urodzinki mej znajomej i... byłem trzeźwy. Bo byłem samochodem i już nie miałem kasy L. A potem stwierdziłem ze trzeba się brać za naukę bo to już ostatni rok i w trzy dupy projektów. A potem byłem tu i tam. I nie miałem neta. I nie mogłem tego opisać. A teraz jestem spłukany a piwa mi się chce psia jego mać. No ale cóż... musi wystarczyć sok malinowy....

 

Ps. Po kapuście z grochem puszczam wyjątkowo śmierdzące bąki ;] i podkręcone.

jerez