Komentarze (3)
Dziś o godzinie 18.34 postanowiłem wyjść z mej jaskini na 2 piętrze domu wybudowanego jeszcze za gomułki. Jaskinie - choć przytulną - postanowiłem zostawić na pewien czas i udałem się do mych przyjaciół w celu wysłuchania wykładu : Matrix a buddyjska wizja rzeczywistości - pytanie o obiektywność percepcji - wykład otwarty + projekcja filmu.
Było bardzo fajnie i mimo szalonego przenergetyzowania i rozstrojenia zaistniałym dzięki zbawiennej mocy rurki samograjki tj. didźeridu oraz masakrycznej ilości praktyk ostanio, siadając na krześle poczułem się jak w domciu. Wykład ciekawy, udał się /pewnie dlatego że prowadzący zaponiał notatek i musiał improwizować :D/ a film... hehe... sami wiecie jaki jest.
Zatem siedziałem tak sobie konsumując rzeczywistość.
Ludzie się pojawiali i odchodzili.
Czas mijał.
Ale najciekawszy był powrót! Co tam wykład i wszystkie dharmy świata!
Generalnie był zonk. Musiałem uruchomić auto bo mi się zepsuło i ledwo dojechałem na wykład a przecież wrócić trza ! Naszczęście brat zadzwonił i pojawiło się podczas powrotu oparcie psychiczne bo pomarańczowe kurwy mi zablokowały telefon i ja nie mogłem nadać wiadomości cichego... nieśmiałęgo .. help. Ale i tak ich kocham :D Samochód ledwo odpalony i ledwo jadący prowadził prawie ślepy człowiek w zimnie posiadając nie za zdrowe ciało.
I tu powstało pytanie o obiektywność percepcji w krainie wiecznego śniegu:
Co jest drogą? No i gdzie są pasy??
Ale dotarłem mimo przeszkód do celu a tam czekało ciepłe światło domu moich przodków.
:D